Pożar
Z buntu jak pomrukujący grom
Z burzowego miejsca skulonego
W cichej dolinie wyłania się
Front płonących miast
Psy rozbiegły się
W cztery strony nienawiści
Zapada się noc i światłość
Wymiar za wymiarem podąża
Przebiega przed mym rozhuśtanym wzrokiem
Przechylając się na stronę próżni
wszechświata
Wyją w mej głowie
Na zatopionej pustyni
Na wirażu horyzontu
Asteroidy niepokoju
Spacerkiem przemierzam
Dzielnice zburzonych ideologii
Ulice pełne wymysłów pijanej opatrzności
Ironiczny taniec mej historii
Pod czerwoną latarnią
Nawet szkło wbijające się w stopy
Nie boli nawet smród spalenizny
Ma woń morskiej bryzy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.