Pozdrowienia z nieba
Zawsze czułam się nieszczęśliwa,
Przerzucana przez los,
Z kąta w kąt po całym świecie,
Czasem za rękę podniósł mnie ktoś..
I momentalnie traciłam równowagę,
Nie zdążyłam uciec, a już leżałam,
Zgubiłam mój świat wymyślony,
Boga o zbawienie, o śmierć
błagałam…
Nie miałam już siły, nie wierzyłam w
nic,
Chciałam być śniegiem, płatkiem,
dotykiem,
Ot tak, przepaść w nicości otchłań,
Nie krzyczeć, lecz sama w sobie być
krzykiem…
Bezradna, niepotrzebna na ten planecie,
Każdy ruch przybliżał mnie do bycia
„Panną Nikt”,
Nie wierzyłam w prawdziwą miłość,
A wystarczyłby przecież mały trucizny
łyk...
Nie chciałam, nie wierzyłam, nie umiałam,
nie mogłam,
W życiu bolało mnie właśnie życie,
W nocy dręczyły mnie smutne sny,
Ze łzami wstawałam już o świcie
I nie mówcie, że zrobiłam źle,
Że nie powinnam sięgać po żyletkę,
To po mnie przyjechali niebiańscy
lekarze,
Wysłali swoją piękną, błękitną
karetkę…
Tu jest tak pięknie, możesz skakać po
chmurach,
Każdy jest szczęśliwy i nic tu nie
trzeba
Oglądam was z góry, mówię do zobaczenia,
Śle zapomniana dziewczynka –
pozdrowienia z nieba.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.