Prośba
dla przyjaciół moich
Jest niedzielne popołudnie –
kościół.
Zimno, konary drzew ogołocone
tworzą nastrój gorszy.
Słychać odgłosy samochodów, bo
ulica biegnie blisko.
Na placu kościelnym
tylko kroki
ludzi, stukot butów,
ciche słowa
i ciche spojrzenia.
Zgrzyt drzwi przez chwilę
i proste ‘dzień dobry’.
Ktoś się jeszcze spóźnił,
ktoś pomylił wejścia:
prawo czy lewo?
góra czy dół?
Ktoś się uśmiechnie,
Bo wie, że uśmiech daje światło.
Ktoś westchnął głęboko,
Bo boi się żyć.
Panie, spraw
by ludzi tu,
by ich nigdy nie zabrakło…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.