psycho
zapadamy się w nasze ciała.
nad bezludnym krzyki znad podłogi,
wołali z końca pokoju, rzeźnicy dnia
siódmego.
z nieostającym czuwaniem rodzi się groza i
pierwsze oznaki zarazy na ustach.
odlew - toxic - pocałunek
ja, kneblowany w nadgarstkach.
w kacie, stoję nagi z gnijącą osobowością.
lodem po skórze zdrętwiałej od dotyku.
potem pomosty ze świec i stygnący wosk,
dłonią drwiąc z moich ramion.
nakłada przemoc.
spłynąłem pomiędzy ustami.
na skraju załamania głosu - językiem.
spijając zachłannie wino z pępka,
w którym rodzi się równoległy wszechświat.
ultima mechanica łańcuchowej zapadki.
narzędzie trzymane w rekach złego.
pozostało gotycko wisieć na marmurze.
wyglądem jak święty. przypominając
przewrotną sztukę umierania z rozkoszy.
Komentarze (4)
pochłaniający mrokiem nastroju psychoerotyk. dwa
ostatnie wersy mistrzowskie. pozdrawiam+)
Skojarzenia mam jednoznaczne, mroczne zgodnie z
klimatem i z wieloma użytymi w treści przenośniami.
Mam też w pamięci wiele wcześniejszych Twoich wierszy.
erotyk z zaburzeniami świadomości , ciekawe podejście
do tematu :)
Świetny obraz i jeszcze pod kontrolą dnia
siódmego:)końcówka mocna Pozdrawiam Dzieje się w
wierszu, emocja goni emocję Duży plus za wyobraźnię