Pukam do nieba drzwi
Podwijam zmysły, bo tak jest wygodniej,
nie chcę, by świat się wciąż o nie
ocierał,
niech w nagie mięso zanurzy kły głodne,
niech nie zabija, lecz zabije teraz.
Po cóż mi z wolna ulegać toksynom,
po co wypalać w gorączce podłości,
ja bezpowrotnie chcę dzisiaj zaginąć,
chce się rozpłynąć w niebieskiej
nicości.
Oczy mam pełne krwi kałuż obrazów,
uszy zmęczone niewinnych ust łkaniem,
ręce spętane niewolą zakazów
i umysł zgasły w niemocy tej trwaniem.
Niech się więc dla mnie drzwi nieba
otworzą,
chcę trąb anielskich usłyszeć już
granie,
a jeśli zostać mi tu wolą bożą,
sam je rozpaczy taranem wyłamię.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.