Romans
To był romans
jak czerń i biel,
krzyk i szept,
dysonans.
Przez twoje oczy zdziwione od zdziwienia
płynęły błękitne laguny nieba,
na ustach rozchylonych do pocałunku
drgał słoneczny promień - smutku.
Sukienka falowała
w letnim wietrze,
błyszczały piaski mórz południowych,
twoje usta były słodkie i cierpkie,
i lepkie jak miąższ czereśni lipcowy.
I jeszcze zapach włosów twych,
niósł się wśród lip
jak natchniony,
w archipelagu czasu
jak na archipelagach wysp
leżą wysepki z naszych śladów i dłoni.
Nie brakło brzóz, brzóz nie brakło,
były zielone, smukłe i wiotkie,
byłaś mą muzą, szaleństwem, kochanką,
jakbym całował poranną rosę.
Romans jak muzyka,
wdzięczna muzyka ciemnych wieczorów,
gdy księżyc wypływa jak liryka
na morza pełne gwiazdozbiorów.
Komentarze (7)
...pięknie opisałeś ten romans...tylko romans...
Nooo, romansik jak się patrzy! Na zdrowie:)))
Serdeczności:)
Przeciwieństwa się przyciągają :) wiersz niesamowicie
romantyczny ,barwny ,nastrojowy bardzo mi się podoba
podoba mi się, ładnie i obrazowo :-)
Wiersz pełen kontrastów, bardzo dobry +
Piękny romans,
piękny wiersz.
Pozdrawiam:)
Ach, te romanse, bez nich świat byłby szary.