Róża
Nocą zasypiała w samoutuleniu
spowitym poświatą pełni.
Nawiedzane katedry marzeń
płowiały przypływem słonych fal...
Krople gwiazd leciutko drżały
w uwolnionej szklistości...
Opadały płatki powoli
- kiedy głowę pokornie schyliła,
i konały w pożegnaniu...
Rozpływała się mrokiem...
uronionej łzy ostatniej...
I tylko wiatr lekko zakołysał
fioletowością smutku,
westchnął
i odszedł,
jak umiał najciszej,
aby nie zbudzić duszy
oplatającej księżyc
- gdy odchodziła
zamknięciem w siebie...
dziewczyna cienia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.