Rozmowa z marą
Na skraju świata, u stóp urwiska,
nad którym, pewność… wnet - jak czar
pryska,
stała chatynka cała zmurszała,
rzekłbyś - zbolała od czasu cała.
Dziwne to miejsce - powiesz, że…
kłamię,
gdy wejdziesz do niej - zostawi znamię,
znamię wyraźne… w twoim umyśle,
nic nie rozumiesz… zaraz uściślę.
Jak to się stało, dziś… nie
pamiętam,
dosyć, że droga była przeklęta,
wiodła mnie nocą poprzez ściernisko,
wicher zawodził… lecz to nie
wszystko…
gdy księżyc świecił poświatą starą,
spostrzegłem postać… zdała się
marą,
była tak jakoś dziwnie przejrzysta,
chłodem swym blada, aż przeźroczysta.
Snuła się wokół, jakby bez celu,
po chwili mówi… - Hej!
Przyjacielu…
- skóra mi ścierpła, kolana - drżały,
krew mi stężała, zmartwiałem cały,
myśli się tłukły w wielkim bezładzie,
a ona… rękę na ramię kładzie
moje… na Boga! Cały struchlałem,
z życiem doczesnym, już się rozstałem.
Lecz nie uwierzysz… poczułem
ciepło,
strach, drżenie kolan… wszystko
uciekło
i spokój dziwny wdarł się w me serce,
- pomóż mi! -mówi, - w mej
poniewierce…
Hen, tam daleko… widzisz
urwisko…?
tam ci niezwłocznie wyjawię wszystko.
Szliśmy pod górę skrajem wzniesienia,
czas, przekrzykiwał chwile milczenia,
by przerwać ciszę, spytałem marę,
czy mi uchyli tajemnic czarę…?
odrzekła tylko… - Nie mów nic
teraz,
w tym miejscu… ludzie - ginęli nie
raz…
- jak to, spytałem… to
cmentarzysko…?
- Milcz, proszę! - później wyjaśnię
wszystko…
W ciszy kwadransa i jeszcze chwili,
nad brzeg urwiska żeśmy przybyli.
Nad jego brzegiem, tuż nad krawędzią,
stał dumny świerk - czyżby był
sędzią…
to wielkie drzewo, swoją koronę
skryło w chmur gęstą teraz zasłonę.
Mara twarz kryjąc w swojej zwiewności,
tak rzekła do mnie… - to jego
włości…
teraz jest ciemno… diabelskie
czaty…
wejdźmy natenczas do mojej chaty.
Ruszyła mara, ja - za nią kroczę,
snując po drodze wizje prorocze,
skrzypnęły odrzwia i już za
moment…
cóż zobaczyłem…? - powiem - no
comment…
Ale nie po to piszę te słowa,
by tajemnicą była rozmowa,
by woal skrywał wnętrze tej chaty,
chcę, byś czytając - stał się bogaty,
bogaty w mądrość… zwykłą –
życiową,
która znudzenie leczy odnową,
która rozumie i w biedzie wspiera,
wprzód zawsze puka… sam - nie
otwiera,
ale do rzeczy… wystrój –
ubogi,
ogień w kominku… grzaliśmy nogi,
noc była chłodna, więc przyznać muszę,
że przy okazji - ogrzałem duszę…
dusza i ciało, zwarte w jedności
przyoblekają nasz szkielet z kości,
warto więc zatem trzymać je w zdrowiu,
nie tylko w pełni, lecz również w nowiu.
Na wschodniej ścianie była rycina,
a na niej matka - karmiła syna,
tuż obok okno, które o brzasku
rozpala światło wśród polan trzasku,
bo wiedzieć trzeba, gdy słońce wstaje,
zaraz promienie życia rozdaje,
a tym przy stole - co jedzą wspólnie,
ich upatrzyło sobie szczególnie.
W kącie tykanie słychać zegara.
- Bije o czwartej…! - rzuciła
mara,
słowa te nagle ugrzęzły w ciszy,
niczym napisy na życia kliszy.
Wzrok odwróciłem… stała w zadumie,
spytałem cicho - czy znajdzie w tłumie,
w gęstwinie twarzy, jak również dusz,
tylko tę jedną - tak nagle…
już…
Zwróciła na mnie swe blade lica
i pyta zwięźle… - to jest
dziewica…?
- Ja - nie koniecznie, pytam
ogólnie…
gdy ludzie w grupie… są razem…
wspólnie…
- Teraz rozumiem o co ci chodzi,
czy bycie w tłumie jednostce
szkodzi…?
szkodzić, nie szkodzi… ale
warunkiem,
by pozytywnym tchnął on ładunkiem.
Jeśli emocje są pozytywne,
wówczas efekty są lukratywne,
gdy… już emocje budzą frasunek,
stracisz, korzystny swój wizerunek.
Widzisz podłogę na której stoję,
gdy patrzę na nią, często się boję,
tu… widzisz… deski… są
felcowane,
zgodnie ze sztuką - poukładane,
spaja je felc, zwany zacięciem,
wybacz mój patos… mowę z
przejęciem…
ale ten widok, od wieków znany,
z ludzką przywarą jest on związany,
bo widzisz drogi mój przyjacielu,
dziś, ludzi - zacnych, jest tak
niewielu…
miast przyjaźń felcem być pośród ludzi,
to gniew nienawiść już rankiem
budzi…
- zegar na czwartą, te słowa przerwał,
- to nic nie szkodzi… mamy
interwał…
dzięki kurantom wiemy zazwyczaj,
że czas, szanować - każe obyczaj.
Tym to sposobem, przed świtem jeszcze,
staliśmy razem, niczym dwaj wieszcze,
patrząc w koronę świerku - wysoko…
długo szukało szczytu me oko…
potem, spojrzałem w urwiska ogrom,
odczułem nicość… rozumu
pogrom…
spojrzałem znowu w korony szczyt,
pojąłem cięcie… pojąłem sznyt.
Rzuciłem okiem w kierunku mary,
lecz jej nie było… krzyknęła - s t a
r y…!
Trzymaj się zdrowo, ja zniknąć muszę,
wierz mi… na s ł o w o…! Klnę
się… na d u s z ę…!
Głos jej donośny - runął w urwisko,
pierwej się wznosząc… nad
świerk… Ot - wszystko.
ZADUMA
Stałem w zadumie… chwili… z pół
ćwierci,
myśląc o życiu… także o
śmierci…
o naszym kraju i polityce…
wierze… In vitro…
ekskomunice…
krzyżach, podziałach i polskiej wojnie,
rządu reformach… tu -
niespokojnie…!?
Powiem otwarcie… bardzo mnie boli,
gdy jeden z drugim, kraj Nasz chromoli,
od lat - posłowie klepią nam bzdury,
z sensem - tam gada dziś rzadko który,
żyją krezusi - z naszych podatków,
nie chcąc szaraków pojąć wydatków,
i w piórka mędrców tylko się stroją,
Boga, narodu - nic się nie boją…
Tam zootechnik nad prawem siedzi,
zaś matematyk z naturą biedzi,
nic się nie dzieje, ot tak - normalnie,
wszystko z PR-em - ceremonialnie…
Głupków wciąż robią z wszystkich
polaków,
traktując z góry, niczym pętaków,
na koniec powiem… BRACIA! RODACY!
zewrzyjmy szyki - bośmy POLACY
excudit
lonsdaleit
01:15 Niedziela, 24 października 2010; 17:13 Poniedziałek, 25 października 2010 ZADUMA
Komentarze (16)
Długaśny, ale warto było poczytać.:)) Pozdrawiam
Autora.
"- Teraz rozumiem o co ci chodzi,
czy bycie w tłumie jednostce szkodzi…?
szkodzić, nie szkodzi… ale warunkiem,
by pozytywnym tchnął on ładunkiem." Jakież Ty masz
lekkie pióro... słowa płyną... ciekawa treść...
potrafisz przykuć uwagę czytelnika. Pozdrawiam:)
Warto było przeczytać.Fajne
komentarz w poniedziałkowym wierszu :)
Podziw goni podziw...Dużo by wymieniać, po prostu
chylę czoła
Naczytalam sie, ale - warto bylo...:)
nie wierz nawet diabłu gdy mówi prawdę:)
Ukłony, ukłony, ukłony ....
"pomóż mi! -mówi, - w mej poniewierce…" i ja
odetchnęłam z ulgą :-) "Jeśli emocje są pozytywne,
wówczas efekty są lukratywne" dużo mądrości jest w
Twoim wierszu, lubię tak... :-)
czytalam z prawdziwym zainteresowaniem ..mial autor
szczescie spotkac madra dusze :)
sznyt i felc oraz czas i więcej w tym bardzo pięknym
wierszu do świadomości bo to podstawa jak kultura
obejścia Wiersz dobrze napisany i powtórzę lekkie
pióro z iskrą :)
baśń o ludzkich emocjach...poszukiwaniu...lękach i
zrozumieniu...to rozmowa z duszą...pozdrawiam liści
szelestem...;-)))
Tylko podziwiać Twój kunszt literacki, wręcz doborowy.
Czytałam z zaciekawieniem jak najlepszą powieść z
dreszczykiem, ale warto dotrwać do końca.
Rozmowy z duszą mistyką kuszą.
Nad ranem jednak właśnie mistyka
pierwsza -dziękuję! - mówi.
Mi styka!
Oj trzeba się było przy nim napracować ,podziwiam.