[Rzucam marzeń kamyki…)
Rzucam marzeń kamyki
do jeziora bezbarwnego życia
Z duszą odkrytą, jasną
nie mając nic do skrycia
Z otwartą przyłbicą
wychodzę na słońce z cienia
I rzucam marzeń kamyki.
Dlaczego? Ot tak, od niechcenia…
Siedzę księżycową nocą
nad brzegiem jeziora bezbarwnego życia
Drżę na sercu bladym
bom bez marzeń ciepłego okrycia
Myśli od mokrych łez, tańczą
wilgotną mgiełką przygaszone
Wspominają, co było, co żyło
Co śniło - szczęście oddalone
Jeszcze siedzę nad brzegiem
zacz wiem, że radośnie powstanę
Nie teraz, lecz za westchnienia chwilę
tylko życie z kurzu ogarnę
Zarzucę sieci natchnionej nadziei
na jezioro bezbarwnego życia
Wyłowię marzeń kamyki – z jeziora
koloru bladego księżyca odbicia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.