Samotna sosna
Miałem swoje dzieciństwo...
Chatka, strumyk i górka -
Taki był widok codzienny
Z mojego podwórka.
A na górce sosna samotna,
Wyrosła dziwnie, jak grusza.
Ogrzewało ją słońce,
Wiatr chłodził i gałęzie poruszał.
Często siedziałem na jej konarach,
Patrzyłem na tę dziwną figurę
I myślałem...
Co ją przyniosło na tę górę?
Uciekła z lasu?
Pragnienie samotności?
A może los
Pozbawił ją przywileju i radości
Wyrosnąć w borze
I posadził na tym pustym ugorze.
W borze miałaby wysoką postać
I aby w tyle nie zostać
Ciągnęłaby w górę, wciąż - bez końca
By wierzch swój skierować do słońca.
A tu samotna...
Takich ambicji nie miała,
Otoczona słońcem
Rosła powoli i drzemała.
Samotność wbrew własnej woli
Jest uciążliwa i boli,
Czy drzewa coś czują?
Moja sosna była radosna.
Miała szerokie, pierzaste gałęzie,
Leżałem na nich, jak na hamaku,
Także szyszki, jak główki maku
Otoczone igliwiem o cierpkim smaku.
Tak sobie rosła samotna sosna,
Czy wiedziała
Któraż to w życiu jej wiosna?
Zapewne stara, niejedno już widziała,
I nie zawsze było tak - jak by chciała.
Julian Niestoruk
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.