samotność
stanęła niczyja
policzkiem tuli nagą ścianę
chwieje się wątła
senna jak zmierzch
i blada jak ranek
świt który
mętne oczy podnosi do góry
i nie jest w stanie
daremne pragnienie
lęk swój ogarnąć
na wspomnienie nocy
i coś się w niej skarży
coś pęka
strach ją pali
i dławi
i mroczy
nieludzko smutne oczy
nieobecna
rozlewają się
życia obietnice
szkic
światło dnia tak smutnego
jak jej dwie źrenice
Komentarze (6)
smutny aż do bólu i chwyta za serce...
nieobecna światło dnia smutnego Bardzo ładny wiersz ma
dramat w sobie +:)
Interesujący wiersz,pozdrawiam:)
ładny wiersz. pozdrawiam
coś w sobie ma ten wiersz, przyciąga.
ciekawy opis samotności Pozdrawiam