Ścieżka
Nie ma drogi powrotnej
Która wiłaby się
Jak czarna serpentyna wśród pól
Przez ogrody umierającego światła
Przez noc pełną rzek
Ciemnych, głębokich i cichych
Każdym krokiem czuć ziemię
Spękaną i konającą
Rozpaczliwie potrzebującą łez
Nauka wybaczania nie jest śmieszna
A mimo to sam Bóg
Śmieje się prosto w twarz
Widzę tylko ciemność
Na drodze prowadzącej mnie
Do domu
Cienie biegną na tyłach
Dzień drga w agonii
Nadchodzi noc
Podróż się kończy, a ja
Nie chcę przejmować się tym,
Że wciąż nie znam powodu, by żyć
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.