sen nie nadszedł
jesienne drzewa pląsają na wietrze
rozpędzone krople deszczu w szyby
został mi tylko uśmiech w pamięci
a mgła pośpiesznie otula ślady
nocy podaje oczy na powitanie
układają mrok w wielokształty
chłonę je jak dziecinną zabawkę
przywierają wczorajsze twarze
oddech bawi się podrygiem firanką
nikt nie może zobaczyć myśli
jak wirują w przerwanym tańcu
żywe usta wpatrzone w twarz
zaskomliła brama siadam na łóżku
biorę świt na ręce
autor
topor
Dodano: 2010-10-01 14:01:53
Ten wiersz przeczytano 529 razy
Oddanych głosów: 8
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (7)
Tylko dwa ostatnie wersy :) Reszta do kosza :)
Ale dla tych dwóch wersów warto było przeczytać całość
:)
Pozdrawiam :)
muszę powiedzieć - poezja i jeszcze raz poezja,która
urzekła,pozdrawiam
Z przyjemnoscia przeczytalam Twoj wiersz...Napisany
tesknota i czekaniem az w koncu ostatnia strofa daje
nadzieje.Dobry wiersz.Pozdrawiam.
witaj, bardzo ładny wiersz, a jakie metafory,
""siadam na łóżku biorę świt na ręce".
świt kojarzy mi się z Jutrzenką w w białej powiewnej
sukni.. pozdrawiam.
"zaskomliła brama siadam na łóżku
biorę świt na ręce" końcówka tak mi się podoba, że
zbiła mnie z nóg, po bezsennej nocy mieć w sobie tyle
czułości to sztuka :-)
pamięć w podświadomym czeka na sen realny Pięknie w
wierszu To poezja a puenta pobudza wyobraźnię :)
skojarzenie nowe świetne- czułe i ciepłe Pozdrawiam
biorę świt na ręce..................pięknie :)))))