Słońce
Anioł tak bardzo tęskniący za swym Słońcem...
Znów zajrzało w me oczy...
Świt zbudził mnie do życia
Po nic nie znaczącej jawie nocnej
Odchodzisz...
I znów marzę by zasnąć na grzbiecie
Słońca
By swymi dłońmi ono mnie przytuliło
By pieściło...
Swymi promieniami rozczesywało me włosy
By szeptało „kocham”
Bym czuła jego ciepło
A kiedy przyjdzie mu odejść...
By pozostawić niebo nocy...
I władcy jej księżycowi...
Niech weźmie mnie ze sobą...
W swych ramionach przeprowadzi przez noc
Tuląc mnie pokaże mi świat...
I z nim znowu wzejdę...
I z nim każdego dnia będę żyć...
Aż któregoś wspaniałego dnia...
Zajdę za horyzont ostatni raz...
Komentarze (1)
Bardzo ładny. Moje klimaty. Szalenie podoba mi się
zakończenie. Pozdrawiam