śmierć zabrała mi go...
Nikt idący po cienkiej linie,
nie zostawia za soba radości.
Codziennie nocą spędzając godzinę w
łazience,
niszczy swoje ciało.
Trwoniąc łzy w poduszkę ucieka w głębie
bólu.
Jeszcze chwila- spada- za chwilę będzie na
dnie oceanu cierpień.
Już powoli obezwładniony w kruchy sen,
nie może poruszyć sie...
Jego dłonie zimne jak lód,
W jego oczach widać tylko strach,
Czuję ten straszny chłodny wiatr,
Zamykam oczy i bojąc się sie otworzyć
zaczynam płakać.
Nie ma juz go, nie potrafiłam patrzeć jak
umiera.
Tak bardzo pragnę być obok,
Tam gdzieś, gdzie on.
śmierć u mnie tak upragniona zabrała mi
moje serce, szczęście, moja radość, ale
zostawiła mnie...
Samotna wyspę, w oceanie łez.
Komentarze (1)
Troche dopracowac i byloby bardzo ladnie,oczywiscie
przykry i smutny temat,a taka wskazowka,raz zwrocilas
sie w pierwszej osobie a potem w trzeciej...moze to
zmien?Osobisty wiersz...i duzo w nim bolu.