Śmierci, koleżnako moja
Czymże Ty jesteś?
Koleżanko moja… Jedyna.
Tylko Tobie mogę ufać.
Kto Ci dał taką władzę?
Odbierasz ludziom szczęście, miłość,
często niszczysz całe rodziny.
Zabierasz je do siebie ot, tak…
Jakby z nudów.
Sprawia Ci to przyjemność?
Patrzenie na krzywdę innych,
na ich ból, cierpienie???
Na łzy, które tak często wtedy
wylewają…
Czym sobie na to zasłużyli?
Czasem tacy niewinni…
Tacy czyści.
Może właśnie to jest ich błąd?
Może Ty też… byłaś…
czułaś… kochałaś…
I wszystko straciłaś…
A teraz odbierasz serca innych.
Gdzie twoje ludzkie wnętrze?
Czy mnie słyszysz…
Słyszysz. I wiesz.
Wiesz jak jesteśmy sobie bliskie!
Jak bardzo Cię pragnę…
Dzieli nas tylko taka cienka granica,
jaką jest mój strach.
Chcę się przestać Ciebie bać.
Chcę Cię poznać. Osobiście.
Spotkać się twarzą w twarz.
Stanąć u twego boku…
Tak samo jak Ty jestem samolubna,
tak samo jak Ty nienawidzę ludzi i
życia!
Te fałszywe uśmiechy…
Nie chcę już cierpieć…
Będę czekać na twoje przyjście.
Wtedy będę już gotowa.
Zabierzesz mnie do swego królestwa,
i w końcu, przestanę czuć…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.