SONET O PRAGNIENIU
Przyczołgał się tu strumień w nadziei
Że znajdzie odrobinę wygodnego łoża
Że weźmie na język pachnące ziemią głosy
Że lud pająków białą mu uprzędzie
postać...
Młody był – żył wesołym szumem
fali
I wirów zawrotnym kołem
Nie umiał go nikt powstrzymać
Taki miał nurt rwący w sobie!
Marzył tylko o Nocy zniewolonej siłą
toni
Że wciągnie ją trzepotrzącą skrzydłami o
niebo
Które wskrzesi pożądanie każdego kręgu... i
jego...
Chciał aby położyła na nim miliony swoich
oczu
By ssała lekko taflę rozszumianych fletem
ust
Aż z tego kochania narodzi się deszcz...
Bogdanowi W. za Jego czułość i ciekawość z jaką odkrywamy razem miłość
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.