Spowiedź
Pewna jędza, raz u księdza,
przy starym konfesjonale.
Pluła w ucho z wielką skruchą,
swoje grzechy oraz żale.
Mówi baba – jestem zgaga,
kiedy swędzi mnie czasami.
Krzyżem leżę jak to zwierzę,
z rozłożonymi nogami.
Z chłopa nie mam nic pożytku,
jak patefon ciągle jęczy.
Wiagra droga – (więc na Boga)
daję wszystkim, kto ma chęci.
Nie odmowię plebanowi,
jeśli tylko ze mną zgrzeszy.
Diabła wpuszczę między nogi,
niech i on się tym nacieszy.
Nie wytrzymał pleban stary,
gdy napęczniały pulpety.
"Dam ci jędzo rozgrzeszenie,
bo ja lubię też kobiety."
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.