Spowiedź
Przyszedłem wyznać grzechy swoje,
Skruszonym głosem chcę zaczynać.
Lecz się spowiedzi strasznie boję,
Nie wiem jak wielką była wina.
Coś popełniłem , czyn jakowyś,
Już rozdrapywać miałem rany.
Ale czy jestem już gotowy,
Nie byłem nawet przekonany.
Wstrzymałem oddech, także słowa,
Które cisnęły się na stronę.
Zwątpiłem jednak, mam żałować,
Za życie własne, choć szalone.
Bo nawet mi się podobało,
Że tyle punktów nazbierałem.
Grzesznych rzecz jasna, mówię śmiało,
Pociąg do takich zawsze miałem.
Unikać grzechów, kiedy miłe,
Bardzo nie bolą, wręcz inaczej.
Błędami więcej uczyniłem,
A byłem świadom grzesznych znaczeń.
I jak spowiadać się mi z tego,
Co przyjemnością życie toczy.
Wolę karmiony być przez złego,
Dobry dobrocią chce zaskoczyć.
Przyszedłem wyznać winy swoje,
a może później...zbyt się boję…
Komentarze (5)
o...gdyby to było mozliwe ...pozdrawiam
ha ha ha Fajny wiersz szczery w wypowiedzi bo złe kusi
dobre dobrem chce być Ładny wiersz żywy
Jak się zdecydujesz, to zastąp "trochę" słowem ciut,
zbyt (się boję)..trochę się wyrówna :).. M.
oj, widać ogromne niezdecydowanie ;-) a dobro dobrem,
zło złem i tak zostanie... :-)
Przewrotny w treści, ciepły i taki po ludzku
opowiedziany. Pozdrawiam.