spóźniona
nie zapomnę twojej twarzy
choć chryzantemy przekwitły
żółte i białe
które sprowadziłam tutaj
w doniczkach głębokich
i podlałam
strumieniem
burgundowych łez
z siebie
nie zapomnę
bólu
twoich oczu
i komiksowych postaci
rozrysowanych na ścianach
wśród których
całowaliśmy się
ten sylwester
kiedy szampan
pękł
w samotności
mojej
i twojej
pozostanie we mnie na zawsze
zamknięte drzwi pomiędzy nami
dopiero teraz
otworzyły się
i stoję tu
przed twoim marmurowym aniołem
przepraszam za mój strach
i nieumiejętność
przyprowadziłam
swojego – skrzydlatego
chwyćcie się za ręce, pióra
zróbcie co chcecie
ja nie muszę
wychodzić z tego cmentarza
z tego lokalu
dobrze podlanych krzyży
Komentarze (7)
Ciekawe życiowe pozdrawiam serdecznie;)
Smutna życiowa refleksja. Myślę, że wielu mogłoby się
utożsamić z Twoim wierszem.
Pozdrawiam:)
Wiersz boli... Przydałaby się funkcja,, zaznacz
wszystko i wyrzuć do kosza,,
Piękny Marto.
Miłego dnia :*)
i to jest najgorsze
tylko wskazuje, co by było, gdyby...
nie da się wymazać, zapomnieć... czas nie leczy... nie
urodzi nas na nowo...
nie da się zapomnieć lat przeżytego bólu ...dni
samotności nieuzasadnionych ...łez wylanych i tych
pierwszych dni szczęścia i miłości ... nie da się
zapomnieć ...