Sprytna cyganka
Wiersz napisany na faktach.
Och, drogi sąsiedzie, pokutować muszę,
dzisiaj przez cygankę utraciłem duszę.
Oczy jej świeciły jak małe ogarki,
prosiła o wsparcie lub boczku na
skwarki.
A żony nie było, bo doiła krowy,
ona cap za, "tamto", a ja już gotowy.
Sama mnie przywlokła na wielką kanapę,
i gdzie nie powinna, tam wsadzała łapę.
W oczach mi ciemniało, nie widzę
chałupy,
wpadły trzy cyganki i wynoszą łupy.
Do wora ładują kiełbachy wędzone,
wisiały nad kuchnią, prawie obsuszone.
Ja swego dopinam, "tam tego" próbuję,
wzięła mnie na stopy, wyrzuciła w górę.
Jak z wielkiej wyrzutni spadłem na
podłogę,
ona kieckę na dół, uciekła na drogę.
A żona:
- Ty stary śmierdzielu przyszedłeś się
chwalić?
Rzuca wiadro na łeb i zaczyna walić.
On z tego wszystkiego zaczął błagać,
prosił
i przez cały tydzień na łbie wiadro
nosił.
Ani "tam tego" nie było i mięso zginęło.
Komentarze (47)
Pewnie nie każda Cyganka jest cyganką, ale te, które
są, robią krzywdę wszystkim taborom.
O takim sposobie na ograbienie domu nie słyszałam, tym
bardziej zaciekawił Twój wiersz.
Pozdrowienia, Broniu.
Cierp ciało jak Ci się cyganki chciało. Jedna wciąga
na kanapę a pozostałe wyciągają po kiełbachy łapę.
Bardzo fajny, wesoły wiersz, jak sama piszesz, z życia
wzięty.
Pozdrawiam. Miłego, radosnego dnia ;)))