Sprzeciw buntu
Po ulicach chodzę w ciemności
Pragnę swej wiecznej młodości
Dlaczego nikt jej nie docenia?
Tylko jej bunt świat odmienia!
Mówię- nie, zwyczajności
Nienawidzę kopii miłości
Banał za banałem się rodzi
Ogień sercu wciąż szkodzi
Gardzisz złotymi skarbami
wargi nie tańczą słowami
Omijasz szanse i nadzieje
Ja walczę sama w zawieje
Mam suchy uśmiech by żyć
I wieczność by w niej tkwić
Mam swoje ulotne marzenia
I życia, by czekać spełnienia
Nie muszę podlewać kwiatów
I kochać zmyślonych światów
Ale gdy cisza muszę coś nucić
Bo spokój znów trzeba zakłócić
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.