stacja
Stacja
Wylęgło się kolejne stado
Kamienie rozsypane w pędzie
Smutek panuje
Dobrze nie będzie
Bo tak jak to wiatr szeptał
Samotność ogarnia w miejscach
zaludnionych
Kamienie odrzucone
Są bardziej zagubione
Z obserwacji mojej niewiele wynika
Aniołowie tajemnic mi nie zdradzają
żyję z fobią, że Ci na stacji
Są ofiarami deszczu konspiracji
I nie wiem jak pomóc
Spacerując z Bogiem
Wyliczam
Dochodzę
Nie wiem co z nimi będzie
Czy wyrwą zaklęcie?
Krzykną na mnie
A ja pomogę w takcie?
Ofiary stacji
Gdzie wieczna ciemność rządzi
Kobiety, dzieci, mężczyżni wojny
Wołają pomsty w dniu zapłaty
Boże imię chwalą
Pierwszy raz od wieków
Przyjdź i nas wyratuj
Z sidła poetów
Wtem się budzę
Strach zapłonął w oczach
Czemu ten ogień
To tylko postrach
Nie wiem jak przeżyć
Pomóc ludziom ze stacji
Zamknięci w ognia kręgu
Uciekają?
Wrzask podnoszą...
Gasną...
Zamknięci pozostają
A ja razem z nimi
Zasypiam
Przez poczucie winy...
nietykalny
Komentarze (1)
Wiersz w wizji oddający koszmar człowieka jego
samotności i beznadziei trwania.Brak walki o lepsze
wyzwala zobojętnienie.Bardzo dobry wiersz ma klimat
alarmu czerwonego światła