Stefka
Z cyklu: Na kozetce u psychologa.
Na początek krótka porada fachowa,
kto na swojej piersi gadzinę wychowa,
ten będzie na starość w kij(?) pierdzieć
sękaty.
Kto z tym się nie zgodzi - ten pójdzie na
szmaty.
A TERAZ DO RZECZY
Bajstruk - to nie problem. Stefka sprzeda
gnoja,
parę złoty weźmie - ta z pralni
dziewoja.
A mówiłem przecie, że Stefka rajfurką.
Chcesz praczkę poskromić - to przyłóż jej
rurką.
Łeb zanurz w mydliny, przytrzymaj tak
francę,
aż nadjedzie ułan i zanurzy lancę.
Niech ostrogą zepnie i szpicrutą(!)
trzaśnie…
wtedy durny zapał we łbie Stefki
zgaśnie.
Przykro mi, lecz muszę kończyć już
poradę,
bo dzisiaj wieczorem na konsylium jadę.
Będziemy tam radzić, wspólnie z
kolegami,
jak kura w łeb zdzielić, by świecił
oczami.
Z OSTATNIEJ CHWILI (16:20)
Co prawda, mówiłem, że wrócę wieczorem,
lecz pewien nie byłem - świat stoi
horrorem.
Konsylium jutrzejsze dziś się nie
odbyło,
bo kura od oczu w dziwadło zmieniło.
I takie nastało wielkie rozbłyśnięcie,
jak z czwartku na piątek dzionka
przesunięcie.
I nagle ktoś krzyknął - zara… zara(!)
zara
toż to narodziny są chyba pulsara.
I wszystkich szaleństwo dzikie opętało,
z rozdziawioną gębą mu się przyglądało.
A pulsar rotował - gdyż miał moment pędu
i błyskał cyklicznie, dokładnie - bez
błędu.
Aż w pewnym momencie, coś nagle
pierdykło,
wszystko w jednej chwili ściemniało i
znikło.
Ludzie pogłupieli nie wiedząc co czynić,
czy paść na kolana, czy się tylko…
ślinić.
Lecz ludzie, jak ludzie - myślę, że z
przesady,
mając dobre szkoły, lecz żadnej ogłady,
na pysk zaraz padli - jak zwykłe
ciemniaki,
jak kartofle w piwnicy, jak w kopcu -
buraki.
Leżało to ścierwo, dobre dwie godziny,
ktoś krzyczał na sali - wstawać(!)
[…]
Ale to wołanie, na nic się nie zdało,
jak padło na gębę - tak już pozostało.
excudit
lonsdaleit
ZDEZORIENTOWANYM - ;)))))
6:44 Piątek, 10 lutego 2011 - za oknem słychać donośne krakanie. Czyżby stada gnu (?)
Komentarze (6)
Niezłe ziółko z tej Stefki, jak zasłużył to jej się
należy. Czy c.d.n. Pozdrawiam.
Stefka trzymaj się dzielnie !!! :)
Ano przyjdzie świecić oczami gdy za oknem donośne
krakanie, mój Panie :)
oooooo jest pan wrongtalent, a jaki zły:)) a za co
mnie rurką chce trzasnąć? a dzieciakiem bajstrukiem
zajmuje sie ja a nie ten fagas co mie zniewolił nad
balią, a ładnie to sie śmiać z bidnej praczki, a un to
mie wtedy cóś tak spinał nogi i smagał po tyłeczku ale
ja myślała że to zabawa jaka. No i chęci we mnie nie
zgasły i zapał jeno się urodził bajstruczek a ten
fagas to nawet grosza nie daje, taki skompy. Ugotowała
ja małemu rosuł, ale cuś oczy nie świeciły. Jakby
fagas przyszed to też by mu dała pochlipać zupy. Bez
piniędzy bo honor mam, niby gupia Stefka. A po co gada
na małego - gnój? Taż to dzieciak niczemu nie winny:)
Ale pan wrongtalent takie ładne pisze...Ta koleżanka z
magla to mi fajne rady dawała:) niby że karpia dijem,
a pan, że niby ja gadzina? przestane pana czytać, a
takie ładne pisał..
klimat wiersza bardzo radosny ...czekam na pozostałe
...pozdrawiam ciepło
:-) dałeś klimat radosny i udało Ci się, bo po
przeczytaniu w głos się roześmiałam :-)