stosy
przy każdej rozmowie spływał pot strugami
po wychudniętej szyi
zdawali sobie sprawę z przesłuchania - mimo
braku sił na obronę
nie liczyli ocalonych żeber - w tłumie
człowiek dziczeje
nie było ciepła ani uczucia
bo gdzieżby patrzeć teraz na grzejniki
pociąg Warszawa - Majdanek był podstawiony
w końcu każdy los pisany był pośpiesznie
więc patrzyli z żalem na swoje rodziny
pewnie umrą
przy nadarzającej się okazji
z każdym słowem zapach palonych papierosów
przybliżał klimat krematorium
w tej chwili popełniłbym samobójstwo
wolałbym spojrzeć śmierci w twarz samotnie
niż haniebnej dłoni która patrzy
okiem cyklonu
(B)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.