Strach przebudzenia
Jestem bezradny, rozdarty Między nocą a dniem
Z rana pierwsze promienie
Wyrywają z sennej doliny
Padają na twarz rozwiewając cienie
Rzucają w okrutne wody głębiny
Bez tratwy czy choćby kawałka kłody
W toni rozciągniętej po horyzont
Bez znajomej twarzy choćby ułudy
W tłumie, a każdy obcy ma wygląd
Nagła świadomość- palące słońce
Oświetla wszystkich wkoło, z sympatii
A w centrum mrozy skwierczące
Oddzielone dziwną barierą apatii
Otoczenie nieme, a wnętrze jakby
szklarni
Przyśpiesza wzrost uczuć szkaradnych
Wzniosła ich część w cieplarni
Umiera ponurą śmiercią samotnych
Tworzy calość z wierszem "Obawa zaśnięcia"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.