Swit
urodzilem sie w nocy...i zawsze swit byl moim sprzymierzencem.Kiedy inni spali ja sie wloczylem...Tesknie za jego oddechem...
Znaczyles wszystko w moim losie...
...budziles sie razem zemna...spocony
upojna noca...
byles zawsze natchnieniem poetow
przeistaczales sie z szarosci w
blekit...gdy proszono Cie o laske...
poznales roznych ludzi...
...pili,bawili sie...razem okryci w Twoj
plaszcz
...jam z nimi takze nocowal...
...poznalem ich wszystkich...
...ludzi bez nazwisk...piecuchow..dzieci
innego Boga...
...zwyciezyli mnie...i w tym chyba tylko
moje zwyciestwo
Ci wspaniale ludzie nie powroca juz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.