Szach mat
Czarownica z cygańską
chustą przeznaczenia
uśmiecha się drwiąco,
ukazując przegniłe zęby.
W czarnych oczach chłód,
w złotych kołach łzy pokoleń.
Bez szklanej kuli,
bez kart z pytaniami
na które nie ma odpowiedzi,
siedzi przy stoliku, gra
w życie figurkami wyciosanymi
z drzewa sandałowego.
Goniec pędzi z poleceniem,
konik bije się z szermierzem,
królowa przygładza pogniecioną korę,
król krzyczy, bo adiutant
leży mu u stóp.
Zwykły pionek zginął w bitewnym zgiełku.
Zwykły pionek, z czerwoną
czapeczką z Sale,
w łachmanach pozostałości
po dawnym właścicielu włości
(można rzec - i miłości),
wciska się w ciszę.
Starucha, rechocząc cichutko,
pcha, szturcha, puka
zwykłego tego pioneczka,
który w końcu pada jej
do nóg powalony
przypadkową strzałą z wieży.
Chwilę później gwar milknie,
na ogołoconych drzewach
ślady prochu i resztki krzyku
w spragnionych płucach.
Cuganicha zarechotała, bo pionek
z trudem dychając, krzyknął:
Szach mat.
I zniknął świat.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.