Szczęście niejedno ma imię
Miasto ledwo ze snu budzić się zaczyna
I oczy przeciera z niedowierzaniem
Nocne brewerie mieszkańców odkrywając
Słońce wciska promienie pomiędzy budynki
Oświetlając ulic puste jeszcze zakamarki
A rozkapryszony o poranku wiatr
Reliktami poprzedniej nocy się zabawia
Spod sterty kartonów co unosi się ku
górze
Ludzka postać z wielkim trudem wypełza
I z rozgrzebywanej góry śmieci
Zdezelowany dziecięcy wózek wyciąga
Płochliwe ręce zgrabnie sortują papier i
plastiki
A puszki aluminiowe zgniecione zimowym
butem
W foliowym worku swoje miejsce odnajdują
Nagle dłoń owita brudną rękawicą
Czerwoną różę zwiędniętą podnosi
I ze szczerym bezzębnym uśmiechem
Kobiecie w starych łachmanach podaje
Ta oblubieńca do piersi przytuliwszy
Wózek z urobkiem porannym jedną ręką
popycha
Druga czule wpół go obejmuje
Niekłamaną miłość odwzajemniając……
Komentarze (4)
Szczęście jest nie obliczalne i pod różnymi
pseudonimem się ukrywa.
takie osoby są gośćmi po supermarketami...buta i
zarozumiałość władzy tworzy taką kategorię
ludzi...realny obraz...pozdrawiam.
Smutny, a jakże piękny obrazek
Pozdrawiam
wzruszlam sie...pieknie opisana ,,biedna,, ale jakze
bogata milosc:)
pozdrawiam:)