Szmaragdowe światło gwiazd nadziei
W dalekiej i czarnej niczym suknia nocy -
wieży
zatrute cienie spijają krawych obłoków
nektar.
Przestrzeń jęczy i przewracają się
szmaragdowe łąki
w zimny błękit popiołów upadają zapłakane
lądy.
Mojej bitwy brzmienie zatraca się w
gonitwie
poprzez spopielone bezdroża i kojące
dolmeny.
Dwa zjawiska scierające się we mnie...
W czarnej twierdzy jak przeklęta macica
hebanu
kołują skażone chaosem żmije i spełzają
do pierwszych srebrzystych bram ogrodu
niosąc śmierć i zniszczenie w swym
zarodku.
Mojej bitwy brzmienie zatraca się w
gonitwie
poprzez spopielone bezdroża i kojące
dolmeny.
Dwa zjawiska scierające się we mnie...
Wypalone z życia bezdroża niosą
czarnych legionów posępną pieśń
i zatracają się barwy dnia
i usycha w pożogach zaklęcie stworzenia.
Mojej bitwy brzmienie zatraca się w
gonitwie
poprzez spopielone bezdroża i kojące
dolmeny.
Dwa zjawiska scierające się we mnie...
Lecz pierwsze wrota ku sercu
najeżyną leśną i powojem cierniowym
w murowany tłum się wznoszą i walczą.
Walczą o ostatnie krople istnienia,
ostrzą oręża o prawdziwy oddech
wolności.
Mojej bitwy brzmienie podrywa się w silnej
źrenicy
ponownego poczęcia i zakwita tysiącem
szmaragdów
na skłóconym nieboskłonie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.