szukam chwili dla siebie
rosą zmyłem twarz i namaściłem drętwe stopy
wtedy odpadł garb niewygód kilku tysięcy
nocy
wchodząc w czyste przestrzenie sensu bycia
syciłem oddech wonią magii narodzin poranka
tymczasem wyrósł las bezlistnej muskulatury
dębów dźwigających zamgloną źrenicę nieba
prywatnego pod którym cicho owocują grzechy
mają słodki smak pogrzebanych konfesjonałów
świece podpalają zmierzch wręczając pokutne
kielichy
przy barze zatapiam samotność nie zdążyłem
nawet
poznać dziewczyny ze snów niepokoi mnie
tylko popiół
walający się wokół kiści słów z zasuszonych
wierszy
myślę że czasem można oswoić miejsca po
marzeniach
obce są bardziej obojętne od własnych które
chwytałem
w dłonie jak gołębie ale jak one wciąż
odlatują zostawiając
garść bezsenności pod głową i rozpalone
miejsce w sercu
Komentarze (3)
POEZJA nie wiersz!
witaj, ciekawy, wymagający uważnego czytania i
głębokiego myślenia wiersz. samotność, marzenia,
zatapiane przy barze.
czy tak być musi? pozdrawiam serdecznie.
"oswoić miejsce po marzeniach" oswoic moze tak,ale czy
można się z tym pogodzić?! +