Tak naprawdę...
I zanim świat położysz u jej stóp, Zanim nazwiesz perłą najczystszych mórz, Może byś poznał jej twarze dwie, Wczoraj głęboka czerń, dzisiaj biel. Czerń i biel.
N-ogę z dziurawa czerwoną skarpetką
I -brudnymi butami wystawiłam za
C-iemne drzwi swoich kłamstw
O-budzona moralność kazała wychylić się
M-oże dlatego, że w pokoju już ciasno
N-a komodzie małe łgarstwo, pod łóżkiem
też
I -na stole z deka nagięty fakt
E-legancki dywan z fałszu od okna do
okna
N-ie ja spraszałam...no oprócz tego
pierwszego
I -to ono przyciągnęło drugie, a te
następne
E-fekt jest taki, że obłuda przykryła biel
mych skrzydeł
W-ięc chciałam je powynosić, po malutku,
I -po kolei, jedno po drugim...i
odzyskać
E-fekt bieli...i właśnie wtedy powiał
wiatr
S-zybko zamknął drzwi przytrzaskując
nogę
Z-ostałam wśród nich...ze strachu o nogę
więcej się nie wychylam
Cudowne spojrzenie co płynie z jej oczu, Gdybyś wiedział co znaczy, co kryje I w jaki sposób hipnotyzuje każdego dnia Ciebie. Tobie nadal się zdaje, że możesz być pewien.
Komentarze (1)
Bardzo mądry ten wiersz, choć ja trochę bym zmieniła w
zapisie tych słów,ale sama treść ma coś w sobie.