Tańczyła...
Tańczyła na wietrze,
i w porannej rosie,
bosą stopą dotykała
chłodnej trawy,
takiej jak zawsze
o tej porze roku...
Tańczyła w deszczu,
zimnym i gęstym,
a chłód dodawał jej siły
do walki o kolejny krok
w przyszłość nieznaną...
Tańczyła o zmierzchu,
smętnym i złowrogim,
by przyzwyczaić się
do samotnej ciemności
bez niego...
Tańczyła nawet wtedy,
gdy brak było muzyki,
sama śpiewała po cichu
jego imię,
a wiatr niósł je po polach
tak pustych,
jak jej życie
bez niego...
Bo życie bez miłości jest jak melodia bez dźwięków - jedno bez drugiego nie ma prawa istnieć...
Komentarze (2)
Nie ma prawa istnieć i nie potrafi...Tak delikatnie i
smutno jednocześnie
A jednak cos napisałas jest bardzo ładny nie wiem co
Cie zainspirowało ale bardzo mi sie podoba