I wciąz nie wystarczy...
Jeszcze jeden pocałunek!I każdy następny i
wszystkie te rozkoszne spojrzenia,
tak chciałbym.Kolejne marzenie do archiwum
niespełnienia.
Tak słodko porządani przez siebie, tyle
różnic nas rozdziela,
tyle strachu, co te piękne chwile
bezlitośnie odbiera.
Chciałbym jeszcze, nie raz, spleść dłonie z
Twoimi,
porwij mnie na spacer, jak kiedyś, nie
myślmy o jutrzejszym dniu, skąpani w
chwili.
Ach!Wiem, to nie może się juz zdarzyć, już
powiemy sobie:Żegnaj Słońce moje.
Otrzemy łzę na sercu, każde z nas zapomni o
przeszłości.
Tych kilka dni, tak cudownie ugłaskanych
ciepłem Twym,
I nie odchodż!Chciałbym prosić.Ale tak
musi być.
Całuję Cię nadal, bez przerwy, w marzeniu
roztrzaskanym o brzegi strachu,
bo trzeba na innych patrzeć, oni dyktują
nam miłości prawa.
No i ja, tak mały, tak nijaki, życiorys mój
brudny od problemów,
i nie mogę tak po prostu zabrać Cię w to
życie.Zasługujesz na kogoś, po prostu,
lepszego.
Więc płaczę marzeniem, przez łzy całuję
obraz Twój.
Ukochana.To nie czek bez pokrycia.Padam do
stóp.
Żegnaj Słoneczko, do zobaczenia w
przyjażni,
całuję raz jeszcze.I wciąż nie wystarczy...
Komentarze (2)
znów masz przerost treści (plus banały i wyświechtane
zwroty) nad formą ; powtarzam ci kolejny raz -
poczytaj coś z poezji współczesnej; forma w poezji
jest równie ważna jak treść; właściwie poezja, to
równowaga tych składników; u ciebie jest tylko
rozedrgany, histeryczny bełkot, a nie poezja; raczej
kiepska prozka
piękne marzenie w słońce dnia zamienione w przyjaźń
Podoba mi się sercem łagodnym pisany wiersz