Tango ze srebrną żyletką...
Przeszłość...Tak męcząca i dobijająca, a jednak tak potrzebna...
zamykam oczy
zaczynam tańczyć...
cięcie...ból...krew...
pierwsze kroki za mną
w tym tańcu pokazuje emocje
gniew...ból...złośc...i bezsilność
ta z którą tańczę
wypadła z objęć dłoni...
widownia zamarła...
straszny ból przeszył me ciało
krzyk głośny przerwał trwającą wokół
ciszę...
jęk bólu i ukojenia...
jeszcze z nadzieją na resztki sił
podnoszę z podłogi srebrą partnerkę...
z która zaczęłam te tango opętane
unoszę i oglądam...
jej czerwone brzegi jak falbany
sukienki...
spoglądam na swą rękę
nasz oblany krwią parkiet
w głowie mieszają się dwie mysli
żyć... czy ostatni krok dokończyć...
tańcząc te tango zadając te rany
zamieniam ból duszy i psychiki na ból
ciała
krwawe łzy szczęścia płyną z rąk
tak wiele trzeba było aby zacząć pierwszy
krok...
tak mało brakowało by to byl ostani
taniec...
bólu śmierci z życiem...
pamietam o wszystkim.....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.