Telefon od Chopina
Skaczą perełki deszczu i gradu
po ścianie wspomnień. Spłukują kurze.
Etiuda E-moll zamiast obiadu
karmi me zmysły, syci kałuże…
Och, Fryderyku, czasu dziś nie masz?
Telefon milczy w brzemiennej
ciszy…
Tak potrzebuję tego płomienia,
co serce grzeje tańcem klawiszy!
Nie dzwonisz, nie piszesz, nie tęsknisz?
Fortepian od smutku trochę zgarbiony,
patrzy koślawo na splot pajęczyn.
Znów ci uczucia Paryż przesłonił.
George Sand wciąż kradnie mego Chopina.
Zamyka w klatce wygód mieszczańskich.
Otacza zewsząd aurą tworzenia,
a za nostalgię surowo karci.
Wreszcie zadzwonił dziś po południu:
„Proszę wybaczyć długie milczenie.
Byłem zajęty nowym preludium,
ciągłe koncerty mym przeznaczeniem.
Wrócę, gdy tylko zdrowie dopisze.
Odnajdę szczęście w starej
komodzie…
Razem zachwyty wsuniemy w ciszę
z walcem brillante w pani
ogrodzie”.
Komentarze (1)
mmm :) plus jak i wyzej