Ton
Mgliście, zimno, mokro
To biała ulica
Żałosny odcinek świata
Bez twórców
I bez przemęczeń
Nic ponad minutę
Już dwanaście dusz
Przemyka z wichrem
Prowadzi ten śmieszny
Samochód i w jałowości
Zatraca swe piękno
Są też dusze co w transie
Ciepłym trwają
U których świt wstaje
A zmrok zapada
One nie jeżdżą białą ulicą
Ich nie dotyka jałowa martwica
Każdy jeden element
Na który składa się moja wiara
Trwa i drży w ciemności
W obawie wizji oczywistej
I strasznej
Nie dopuszczony do sakramentu
Lękliwie błądzący
Śpiący
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.