Tren o przyjacielu
Morza na ziemi są słone od łez;
W odmęty rzuca rozpacz, tęsknota…
Ku nowym lądom wyglądam w bezkres
Morza dumnego lśniącego od złota,
Co pada z księżyca, lecz nie z tej
strony
Wiecznie mrokliwej, co jutro nam chowa,
Z morzem tak zawsze spowinowaconej,
Że odpływ, ta śmierć nam przerwie w pół
słowa…
Tak było gdym znalazł Cię Przyjacielu.
Twój bezruch uciął mój okrzyk
radości…
Witając mnie w domu od lat tak wielu
Pomogłeś mi brzemię znieść samotności.
A jednak na krzyż prowadzi to Dziś,
Co szponem śmierci dusze rozrywa…
Dom, gdy dziś wracam tak zimny jest
mi…
Gdzież, Przyjacielu, Twa radość żywa?
Za Tobą bym poszedł choćby do piekła,
Przypływ mnie jednak do lądu
przytwierdza…
Radość mi życia przez palce wyciekła.
Bólu, ty złem jesteś!- dziś ja tak
stwierdzam.
Ta radość, o którą walkę przegrałem,
Niezmącona- nie naszym jest udziałem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.