Trzecia słaba improwizacja,...
„Trzecia słaba improwizacja, skarga,
pożegnanie,
czyli litania do…”
Skąd nostalgii wypisane krwią
młodzieńczą
pełne grozy małe skargi?
Melancholii mdłe błagania?
Stojąc u ostatniej me spowiedzi
znów zadaje te pytania
Wciąż te same i niezmienne
Wciąż zadaje je, o Tobie!
To ostatnia ma litania
Tłumaczenie jestem słaba
nie jest godne Twej uwagi
Tyś jest siłą, tyś jest magią
W Tobie grzechy i odwaga…
W Tobie moja jest natura
Pod mą duszą zło ukryte
Dziwną barwą naszła skóra
Taka blada i śmiertelna
jak te grzechy i skażenia
wiecznie godne potępienia
zawsze obecne zawsze widoczne
w literach imienia
Twego okrutnego, Twego okrutnego
Słowa, słowa, słowa
Powtarzane z lękiem w sercu
Czyny niemożliwe do podjęcia
Jakieś skutki i metody
Sznur trucizna żyły cięcia
są klasyczne na tej ziemi
Jak klasyczne widmo cieni
które się po świecie błąka
bo złączyła go rozłąka
z obcym mu tak bardzo światem…
Klęcząc na kolanach
od nostalgii pokrwawionych
Plując w wasze ludzkie oblicza
Tarzam się w popiele ciała
Pale swoje nędzne chwile
I do końca odliczam,
Kiedy spłonie reszta życia…
Do ostatniej sekundy
spędzonej na dnie
Przy Tobie o matnio!
O klęsko, o ohydo moją!
Przez moje łono zrodzona
Przy Tobie umieram
ponownie rodząc się
Wieszam się od nowa
Codziennie umieram
Co dzień zmartwychwstaję…
Swoją trumnę otwieram
Z niej się wydostaję
I z powrotem do niej wpadam…
Tnę potoki życia,
Topiąc się w czerwone cieczy
Bo żadne lekarstwo
już mnie nigdy nie uleczy
To się żyła chyba zwała
Póki jej nie poszarpałam
Szkłem, szafirem, może lustrem
Gdy w obliczę swe spojrzałam
I dostrzegłam w niej kościstą
pani Śmierci alegorię
Nawet wieczność jest mi obca
Nawet progi piekła, nieba
Nie istnieje filozofia,
w którą wpiszę swoje życie
Nie istnieje wiara,
dzięki której odżyję…
Nie istnieje dusza iście romantyczna
Nie ma seksu wcielonego
Nie istnieją bladolice
Które się oddają bóstwom
Nie ma krwi tak czyście bladej
nie ma śmierci romantycznej
A więc żegnam was prostacy
I zostawiam wam wspomnienie
Oddając ciało tej przeklętej ziemi
Oddając alegorii moje tchnienie
Niech się cieszy cicha trumna
Grób, sarkofag, nawet urna
Duszy nic nie ogranicza
Raz.
Odliczam…
Spóźnione oczekiwanie
Zbyt szybka riposta Księcia.
Oto ona.
Jaka blada.
Straszna.
Ohydna.
Jaka piękna…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.