Uleciały
Bez sił na pracę, uciekłem z niej, siadłem w parku i pisałem...
W parku przy brzozie na zamku siedziałem i
myślałem
Swoją tożsamość z systemu materii
wyemigrowałem
Egzaminu na wytrwałość nie zdałem
Mimo, że to przeanalizowałem
Sprawę z destrukcji sobie zdałem
To jednak park, zamiast pieniędzy,
wybrałem
Ptaków nad głową słuchałem
Z chmur, myśli z wolna skraplałem
Niczego się nie spodziewałem
Bo nic też nie chciałem
Dzięki temu te chwile w wierszu
ulokowałem
Kamienny zamek, odchodzących ludzi
obserwowałem
W ich sens bytu się zagłębiałem
Nikogo nie poznałem
Bo nie chciałem
Tylko bierne zmysły wyostrzałem
W myślach i fantazji otoczenie zamykałem
Nic nie wiedziałem tylko się
zastanawiałem
Wrażeniami i wersami stan swój
opisywałem
Nic nie stwierdzałem
Nic nie postanawiałem
Nic trwałego nie budowałem
Tylko tak w zamyśleniu trwałem
Na bodźce reagowałem
W tych słowach je odreagowywałem
Duszę do oczu przywołałem
Dzięki niej tak wyraźnie wszystko
widziałem
Że z jej reakcji wiersz ten ciągle
pisałem
W duszy dno nigdy nie wierzyłem
Tak też wiersz ciągle bazgrałem
Bo w zjednoczeniu z naturą wenę
odnajdywałem
Przez czas bez wioseł wskazówek płynąłem
Glob swój słowami obracałem
Kartki do ankiety zabazgrałem
Ale z pracy już zrezygnowałem
Dlatego tu przecież przydreptałem
Cieszę się, że anarchię na narzędziu pracy,
zaakcentowałem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.