Ułuda
załamujesz ręce
nad grobem rodziców
wciśniętym między mur cmentarny
a stary dąb
korzeniami rozsadzający
czarną ziemię
jak oracz niestrudzony
w tej ciszy usłyszałeś
szelest skrzydeł Anioła
w cichych modlitwach starca
próbującego zapalić świecę
pokrzywionymi palcami
pomagasz bez słowa
a on
rozpoznaje w tobie małego chłopca
z podwórka obok
i opowiada historię śmierci żony
historię jakich znasz już wiele
drogi które cię tu przywiodły
były kręte i wyboiste
usiane upadkami
rozpaczą
i dumą z samego siebie
że można się jednak wydźwignąć
z ziemskich otchłani piekła
dziś jeszcze
choć minęło tyle lat
czasem czujesz na ustach
gorzki smak owych porażek
chciałeś w sercu swym zagłuszyć
wspomnienia stron rodzinnych
więc gnałeś
jak łódź pod żaglami bez sternika
lecz nie da się usunąć tego
co w sercu wyryte
synu marnotrawny
nie zabrałeś nic ze sobą
odchodząc nocą jak złodziej
bez zwykłego żegnaj
lub do zobaczenia
wyrzuty sumienia
rozpięte na krzyżu codzienności
palą ogniem żywym
nie pozwalając o sobie zapomnieć
postać matki
w kolorowej sukience
z dłońmi złożonymi jak do modlitwy
kroczy w twoich snach
wołając coś
czego nie potrafisz zrozumieć
ojciec pisze listy
pochylony nad okrągłym stołem
te na które nigdy
nie otrzymał odpowiedzi
przysiadasz na małej ławeczce
w cieniu dębu
i czujesz jak życie
przeciekło ci przez palce
w pogoni za ułudą
blaskiem który nie grzeje
lecz oślepia
Komentarze (6)
ładnie ..:)
Bardzo mądra refleksja
To jak wyznanie.Pozdrawiam:)
Nie potrafię skomentować; wiersz, nie wiersz.. dla
mnie brzmi jak spowiedź? Pozdrawiam :-)
Bardzo wzruszający wiersz
Bardzo życiowy
Podoba się :)'
Pozdrawiam serdecznie :)
wzruszyles mnie Manuelu tym wierszem..
znam taka Historie
piekny wiersz
pozdrawiam:)