umieram dla siebie
Dotykam mechanizmu mojego zycia
Ciagne ogromna dzwignie
Spogladam w tyl- zero odkrycia
Decyzja goraca nie stygnie
Obrazy euforii z cierpieniem stopione
Latwoscia zdobyczy kusza
Lecz zostaly dennie obkupione
i pogrzebane byc musza
Ruszyl mechanizm, kolo mego bycia
zebate, raniace, cuchnace
zaczal sie proces mojego gnicia
nurty doczesnosc ma rwace
Eliminacja , kasacja, alienacja
Mnie pytam: Czy dobrze sie dzieje?
Ale mnie znika... to degradacja
Za starym serce boleje...?
Nielatwo popelnic takie przestepstwo
Nielatwo w biegu sie zabic
Zycie wiec smierci daje ustepstwo-
Pozorne szczescie ograbic
To samobojstwo po to by zyc
Choc piekny jest zycia sen
Krzyk ostatnich komorek by snic
Dusze sie! Prosze o tlen!
Bol, swiatlo i.. glos
Rodze sie sama w swym zgonie
Trzymam w rekach swoj los
Jak zarodek w mym lonie...
Musze pozwolic mi umrzec
Musze pozwolic narodzic
Musze, bo mnie juz nie ma
Bedzie moje ja odchodzic...
Komentarze (1)
hej!. fantastyczny wiersz. emocje, uczucie. :) czyta
sie go z lekkością i refleksją... bardzo mi się
podoba. :)
pozdrowienia :*