Usta lekko rozwarte w zachwycie
A gdy łza popłynie,gdy policzek miękki od
zmartwienia,
osusz palcem delikatnie,złóż pocałunek na
drżącym ciele.
A gdy uśmiech mój zaświeci w
codzienności,gdy serce wyżej skoczy niż
chmur powała,bądż przy mnie i wtedy,nie
opuszczaj mnie kochanie.
Gdy liście zaszeleszczą pierwszym
wietrzykiem wiosny,
gdy zmierzch nastanie przeganiając ciepło
słońca.
Gdy usta otworzę,by powiedzieć coś,bądż,
i gdy pomyślę o Tobie,zatęsknię,nie
odchodż,przegoń czający się mrok.
Pozwól się ponieść na rękach,pozwól
nakarmić słodyczą trwania w miłości,
pozwól przytulić Cię do piersi swej,być
Twym strażnikiem,przyjacielem,Twą
rozmarzoną przyszłością.
Pozwól nucić Ci melodie prawie tak piękne
jak oczu Twych niewyrażony w słowie
obraz,cud cudów i nad cudami,
pozwól szeptać do ucha że kocham i że
kochał będę jeszcze,po sam koniec
świata.
Pozwól przeminąć słowie"chciałbym",niech
słowo to będzie wspomnieniem,
niech nie będzie już pragnień,niech będą
niepotrzebne.
A gdy pokochasz,pozwól mi usłyszeć,pozwól
nie przestawać gubić się w lekko
rozchylonych Twych ustach,niemal erotycznie
pożądanie,
pozwól spijać zachłannie czerwień z
nich,pozwól je okraść z prośby o
nieoszczędzanie.
Pozwól zamknąć sobie oczy,nie otwieraj
ich,dopuki krzyk nie zbudzi śpiących
gwiazd,
nie oddychaj,nie budż myśli,wszystko,czego
pragniemy,niech będzie w nas.
Ja jestem tu,będę trwał,zapatrzony w
życie,
czekał na usta rozwarte lekko w
zachwycie.
Kocham Cię i patrzę w przód,jesteśmy,pozwól
nam,
razem i zawsze.Nieba ciepły blask.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.