Wciąż pamiętam
To miał być piękny dzień, piękny
wieczór.
Bukiet róż, mamiący zapach fiołków.
Flakonik łez szczęśliwych skrycie zebranych
nocą.
W głowie szum jak po alkoholu.
Wieczorny mrok przykrył ulice.
Otulił je tak jak pierzyna tuli zmęczone
dziecko.
Uśmiech księżyca przypominał uśmiech
strapionej matki.
Wczorajsza gazeta ulatywała niesiona
chłodnym wiatrem.
Czy już przyszła, to ona?
Mgła jak pieniące się mleko, które piłem w
dzieciństwie
Rozlała się dokoła jak woda z przerwanej
tamy.
Czy to ty? Czuję twój zapach, uśmiech.
Zegar wybił godzinę. Którą? Straciłem
rachubę.
Nie. To tylko moja wyobraźnia. Nie ma
jej.
Gorzka kropla wybiła w ziemi…
Flakonik pękł, fiołki straciły swą woń.
Mimo, że patrzyłem pod nogi znów się
potknąłem.
W gazecie ujrzałem nekrolog: „Świętej
Pamięci Głupców Matka.”
Komentarze (2)
Nadzieja w miłości to pragnienie To piękne i tylko
myśli pogniewane Bardzo wzruszający wiersz tak szczery
w tęsknocie że głupota nadziei nie przeszkadza tym
bardziej w gazecie bo w sercu wiadomo Duży plus
krótko wymownie i wypowiedziane uczucie żarliwe
Proza życia dotyka także miłości - i złości.