Wieczerza Samobójscy...
Uwiązał pętlę na szyję,
życie zacisnęło sznur.
Wzięło go z prądem
Niczym rzeka rwąca
I zatopiło… jak papierowy statek.
To życie zadało cios,
A on ugiął kolana,
Padł bez sił…
Nie mogąc się podnieść.
Z ziemi zgarniał resztki
Stłuczonej rzeczywistości,
Poruszającej się w milionach
Błyszczących kawałków,
Składających się na jego życie…
Tymi kawałkami,
Do kości poranił ręce…
Krew stworzyła
Rude pejzaże marzeń…
…-
Z walizkami wspomnień,
Walką w oczach,
Wiarą… wiarą w koniec
udręki…
I z nadzieją
Przepływającą przez obojętne palce.
Stał na peronie
Zniecierpliwiony czekał na swój pociąg,
Pociąg donikąd.
Chwycił za płaszcz śmierci…
A ta otworzyła mu gościnnie drzwi.
Ona wyczekuje na takich,
Strudzonych, samotnych samobójców.
Wszedł do jej domu,
A tam pił ze złotego kielicha
Truciznę potępieńców.
Dawali jej w darze
Naszyjniki pozorów,
Piękne płaszcze utkane z bólu,
Chustki o mocy pokazywania ludziom
uśmiechy…
Ulubieni goście śmierci!
Piją wina własnej krwi,
A śmierć łamie chleb…
Jej kościste, białe palce
Z taką ironią podają dalej okruchy
Przesycone bólem…
Teraz się śmieją,
A gdy ten śmiech zamieni się w
histerię…
Wypuszczą z dłoni swe puchary,
Które rozbiją się o ziemię…
A krew z ich ciał wypełni ich wnętrze.
Potem zajmą miejsce w teatrze piekieł
Gdzie szatan będzie klaskał
W rytm biczów
Uderzających w ich nagie ciała.
Niezwykły spektakl Potępieńców trwający
wieczność!
Chciał uciec od życia…
I uciekł w najgorsze miejsce.
Teraz jego ciało…
Kołysze wiatr
na belce przed domem.
Walczy bez najdrobniejszego zwycięstwa,
bez nadziei i marzeń,
z balsamu z octu na rany,
z chusteczką nasiąkniętą kwasem,
która wyciera oczy z łez.
Samobójca przeklęty
Przez życie
Boga
I ludzi.
Przez samego siebie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.