wieczorna samotność
Będąc w samym centrum
kompletnej pustki,
balansując po między
euforią, a smutkiem i
drażliwością.
Patrzę na świat
szeroko zamkniętymi oczami.
Delikatnie stąpam
w wieczornym chaosie ulicy
trzy centymetry nad ziemia.
Nie dociera do mnie
żaden głos,
żaden dzwięk,
żadna myśl,
śmiech ani szept.
Tak jakbym nie należała
do tego świata.
Po prostu jestem
sama dla siebie
w przepełnieniu myśli
i ulicznych rozmów.
Wpatruję się w asfalt
i idę przed siebie,
dawno wytyczoną drogą.
Chodzę bez celu,
bez zamierzenia.
A gdy zamykam się
w czterech ścianach
słyszę tylko tykanie zegara,
a światło świec napełnia
mnie natchnieniem.
Wpatrując się w płomień
odliczam sekundy,
by w beznamiętnej samotności
nie oszaleć po przez hałaśliwą ciszę.
Komentarze (1)
każdy czasem chciałby nie należec do tego swiata