***
Światło migocze niepewnie
jakby bało się
że przeszkodzi.
Twoje rozgrzane ręce
błądzą po ciele, szukają ciepła
choć same płoną.
Oddech zdaje się krzyczeć
dokładnie na policzku,
o namietności ukrytej w powietrzu.
Każe jej wyjść z ukrycia,
zaprasza ją do siebie
i wtedy namiętność ląduje na ustach
przedziera się przez ciało
i rozkosznie rozpływa.
Podają ją rece, usta, nogi,
tchnienia, te najkrótsze
żeby tylko złapać odrobine tlenu.
A rozkosz idzie dalej
spływa do dołu,
bo takie są prawa natury.
Dosięga obojga, ciche drgnienie
następne, coraz mocniejsze
i wtedy mowi dosyć -
- resztę zostawmy na później.
Na pamiątkę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.