L o s
Wiersz ten dedykuję starszemu Panu, którego poznałem i spełniam jego prośbę napisania wiersza o jego życiu.
Poszedłem gdzie moje przeznaczenie
Szedłem sam ku światłu jutra
Idąc nie czułem trudu, zmeczenia
A los mną rzucał niczym spienione fale
kutrem
Byłem kowalem swego losu
Młodość mnię niosła na skrzydłach
I chociaż nie uniknąłem ciosów
Życie mi nigdy nie brzydło
A dziś widzę swą przeszłość
Jak film, który nakręcił czas
Blask słońca, które dopiero wzeszło
I łzy w swych oczach nie jeden raz
Żal, który ściskał serce
Strach przed obcym najeźdźcą
Pierwszą miłosną rozterkę
I podłość, która została zwycięzcą
A ja szedłem po drodze niepowodzeń
Ciągle nadzieją natchniony
Wierzyłem, że los się odmieni
I zaświta szczęścia olśnienie
Były też chwile radości
Których łaknąłem zgłodniały
Doświadczyłem wielkiej miłości
Choć serce później bolało
Bo życie spłętować trzeba
Jest takie i nic nie poradzimy
Głodni jesteśmy szczęścia jak chleba
A tak niewiele go doswiadczamy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.