wierzchowiec czarownicy
miotła w udścisku miotła
wśród splotów rozwarstwiony blask
nadchodzi nadlatuje zagarnia na oklep
naga w świetlistej powodzi
smużenie rysowanego nieba piętami
zahacza o gwiazdy
ale wymiata
rozżarzone kamienie spadają u stóp
kosmiczne czarodziejskie tchnienie
wybudza ze snu
nie zmieniaj trasy nie zmieniaj
raz na jakiś czas
pędź przez orbitę Ziemi
czarownico z obłoku Oorta
zmrożonej pozostałości po formowaniu się
Układu
keplerowskiego związku pomiędzy nami
i słońcem użyczającym ognia
by stopić śnieg zamienić w warkocze
łaskoczesz łaskoczesz piersiami
galaktyki
zjawiskiem na nocnym niebie
tchniesz magią
czy i ja mogę dosiąść?
ach nie zawracaj po wydłużonej paraboli
tak boli odchodzenie
powinnaś skrócić tę krzywą
weź przykład z Wenus witającej poranki
każdego następnego
tuż nad horyzontem
wiem że nie możesz
musisz zapadać w chłodne obszary
bryłką lodu
raz na jakiś czas
musisz
ale wrócisz
prawda?
przyrzeknij że wrócisz!
Komentarze (6)
Bardzo ciekawe i pomysłowe, pozdrawiam.
Wiersz lubie, bardzo na TAK/
Pozdrawiam.
Bardzo mi się podoba
Pozdrawiam serdecznie
Na pewno wróci, wierzę w to :) Pozdrawiam serdecznie
+++
Wróci, wróci... Jak Małgorzata do Mistrza, tak mi się
skojarzyło. Magicznie to ująłeś...
No i ten Obłok Opika...Dużo energii -niczym kosmicznej
- po wielkim wybuchu...Bardzo dobry