Wojny
Wojny
Już świta. Niebo kładzie swe plecy
niebieskie
na ziemię, z której sterczą srebrzyste
bagnety -
jak na łoże fakira. Ten spektakl
szaleńczy
skończy się nieszczęśliwie: krew zmierzchem
pocieknie.
Ileż było by prościej, gdyby wszystkie
ostrza
Zamiast wkłuwać się w błękit, gładkością
zakwitły
Stopniały grzmoty armat w czas cichej
odwilży
Wojennych mgieł szarańcza pod cienie by
poszła.
Ale tak się nie stanie, póki jest widownia
-
Spektakl ma trwać, aż spadnie, śmiertelna
zasłona
aż łąka wzrośnie kwiatem, gnijącym i
pustym,
przeinaczy ciała i na drugą stronę
wywinie oraz kości, na śnieg ciemny
skruszy
aż nadziemnych kroków powie stukot
Morsem:
"już po wojnie"
Komentarze (3)
świetny wiersz,i niestety co raz bliżej jego
spełnienia,zresztą w wielu miejscach już tak jest.a
czyż nie byłoby pięknie,gdybyśmy wreszcie mogli
przestać się bać?gratuluję pomysłu i
wykonania................życzę weny i pozdrawiam
serdecznie.
Życie to też wojna. Walka o przetrwanie i trup
nierzadko też pada.
brrrr, ciarki po plecach, nie chcę takiego jutra,
jesteś złym wróżbitą, wojnom stop!
W czarnym klimacie wyszło ci dobrze.